GPW – ziemia obiecana?
Większość najważniejszych wskaźników zdawała się potwierdzać prognozy, że ten rok będzie okresem hossy na warszawskim parkiecie. Polska gospodarka rośnie w tempie 3,6% procent, jednym z najwyższych w Europie, wyceny spółek notowanych na GPW są niskie, mamy małą inflację, bezrobocie, choć leniwie, to jednak spada, rośnie za to eksport. Mimo to inwestorzy, którzy zdecydowali się na inwestycje na polskim rynku mają minorowe nastroje.
Autorzy komentarza: Andrzej Miszczuk, Główny Strateg F-Trust i Michał
Górczewski, Główny Analityk F-Trust
Najbardziej rozczarowują duże spółki. WIG20 w ostatnich dziesięciu latach wznosił się bardzo ospale i przyniósł inwestorom ledwie 2,72-procentowy wzrost. Ale jednak wzrost. W tym czasie S&P500 wzrósł o 69,21%, japoński Nikkei 225 o 74,66%, a niemiecki DAX aż o 134,32%. Wyniki głównego polskiego indeksu wypadają bardzo blado nawet na tle ukraińskiej giełdy, która przez dziesięć lat przyniosła inwestorom radość w postaci wzrostu sięgającego 26,36%, a rosyjski RTS wzrósł o 10,24%. Tymczasem w tym roku jest tylko gorzej. Od początku roku do 24 lipca 2015 roku WIG20 spadł o 5,54%.
Ale pogłębiona analiza warszawskiego parkietu powinna jednak nieco ostudzić pesymizm inwestorów. Okazuje się, że w tym roku można było jednak na GPW naprawdę dobrze zarobić. Warunkiem było selektywne inwestowanie. Podczas gdy spółki z branży hotelarsko-restauracyjnej zanotowały wzrost w wysokości 48,57%, a budownictwo skoczyło o 31,41%, to spółki surowcowe spadły o 19,54%, rynek kapitałowy o ponad 8,67%, a banki o blisko 17,68%.
Warto też spojrzeć na GPW w Warszawie przez nieco szerszy pryzmat, czyli indeksów giełdowych. Indeks sWIG80, grupujący małe spółki, wzrósł od początku roku do 24 lipca br. o 9,08%, a mWIG40 grupujący średnie spółki o 7,32%. Tragicznymi wynikami legitymuje się natomiast WIG20, odzwierciedlający notowania największych giełdowych spółek, który w tym czasie spadł o 5,54%.
Idzie nowe
Rynek daje więc wyraźny sygnał. Od czasu zmian w systemie emerytalnym mamy do czynienia z istotnym pogorszeniem się płynności na całym rynku. O ile fundusze inwestycyjne i inwestorzy indywidualni nie mają większego wpływu na wycenę giełdowych gigantów z WIG20, to już popyt z ich strony w przypadku małych spółek może owocować wzrostami. Duże spółki to z kolei ulubieńcy globalnego kapitału. Indeks MSCI Poland IMI, czyli ten, który uchodzi za kluczowy dla zainteresowanych Polską inwestorów z Londynu czy Nowego Jorku, liczy zaledwie 43 pozycje. Co gorsza, dziesięć największych z nich to aż 68,07% tego indeksu. To pokazuje, jak ograniczone jest grono polskich spółek, które powodują szybsze bicie serca globalnych inwestorów.
Ale nawet ta niewielka liczba polskich spółek, która ma szansę ściągnąć na warszawski parkiet nowy kapitał, nie jest w stanie rozmrozić skutych na lód serc największych inwestorów. Przyczyn tego, że patrzą oni na Polskę z rosnącym sceptycyzmem należy szukać poza gospodarką. Ta bowiem rozwija się w imponującym – w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej – tempie. Problem tkwi w polityce. Rok 2015 jest czasem wyborów. Po prezydenckich, które zakończyły się nieco zaskakującym zwycięstwem Andrzeja Dudy, czekają nas jeszcze, daleko ważniejsze, wybory parlamentarne. Wszystkie sondaże wskazują, że ich triumfatorem będzie Prawo i Sprawiedliwość, ugrupowanie, które na Zachodzie ma zdecydowanie gorszą prasę niż rządząca do tej pory Platforma Obywatelska. Do PiS przylgnęła łatka partii ksenofobicznej, sceptycznej wobec Unii Europejskiej, niechętnej współpracy z Niemcami, największym naszym partnerem gospodarczym (a i politycznym) i nie zmieniła tego zapowiedź, że szefem przyszłego rządu zostanie Beata Szydło, a nie Jarosław Kaczyński. Zachodni inwestorzy jeśli rządów Prawa i Sprawiedliwości się nie boją się, to na pewno pozostają wobec nich sceptyczni.
Ten sceptycyzm nasila się na skutek kampanii wyborczej, w której politycy obu największych i najsilniejszych ugrupowań – zarówno PiS, jak i Platformy Obywatelskiej – hojnie „sprzedają marzenia”. Finansować mamy to wszyscy, na czele z branżą finansową, nad którą już na stałe zawisło widmo podatku bankowego. Z dotychczasowym błogostanem mogą się też chyba żegnać również firmy prowadzące sklepy wielkopowierzchniowe. Trudniejsze życie czeka też prawdopodobnie inwestujący w Polsce zagraniczny kapitał.
Ale przyczyn sceptycyzmu ze strony globalnych, a i polskich inwestorów jest więcej. Kampania prezydencka i spektakularny sukces Pawła Kukiza unaoczniła wszystkim dramatyczne problemy społeczne, które niczym rak trawią Polskę, a które mają duży wpływ również na naszą gospodarkę. Niskie płace, bardzo niski w porównaniu z większością krajów Unii Europejskiej poziom zabezpieczenia socjalnego, ogromna ilość śmieciowych umów o pracę powoduje, że inwestorzy zastanawiają się nad – wcale już nie hipotetycznym – wielkim buntem społecznym, który może wstrząsnąć polską ekonomią. Ostatnie decyzje rządu i parlamentu, a przede wszystkim zapowiedzi zmian obecnego stanu rzeczy po wyborach ten strach wprawdzie osłabiają, ale go nie eliminują. A przede wszystkim wskazują, że budżet będzie musiał ponosić znacznie większe niż do tej pory ciężary. Większe wydatki budżetu nigdy inwestorów nie cieszą.
Era nowych prezesów i lepszych wyników?
Ale sceptycyzm globalnych inwestorów wiąże się też z gospodarką i dotyczy złego funkcjonowania największych polskich spółek. Przypomnijmy pewną oczywistość, która w polskich warunkach oczywistością, niestety, nie jest – spółki powinny działać i pracować z korzyścią dla swoich akcjonariuszy. Głośno stwierdzamy, że niektóre, jest ich wcale niemało, duże polskie spółki nie pracują dla swoich akcjonariuszy. Może czas, aby zastanowić się nad zmianami w prawie i połączyć wynagrodzenie zarządów z wynikami kierowanych przez nich spółek oraz ceną ich akcji? To, naszym zdaniem, uzdrowiłoby sytuację. I jest to opinia oparta na doświadczeniu, bo taki system w praktyce funkcjonuje w mniejszych spółkach giełdowych, gdzie członkowie zarządów są często dużymi akcjonariuszami, a lwią część ich wynagrodzenia stanowi – uzależniona od wyników ekonomicznych osiągniętych przez spółkę – dywidenda. Na koniec tej części warto jeszcze dodać, że na wartość spółki i ceny akcji duży wpływ ma ocena przez rynek osób zarządzających, prezesów oraz członków zarządu. Jeśli nowe zarządy będą lepsze – a nie oszukujmy się, politycy mają niemały wpływ na obsadę najważniejszych stanowisk w największych spółkach notowanych na warszawskim parkiecie – to wartość akcji tych firm powinna wzrosnąć. Jeśli…
Czy w tej sytuacji warto inwestować na polskim rynku? Dane makroekonomiczne mówią, że tak. Tym bardziej, że na horyzoncie świeci słońce. Niska inflacja, a właściwie deflacja powoduje, że w portfelu przeciętnego Polaka zostaje nieco więcej pieniędzy na dodatkowe wydatki. Dobrze wygląda nasz eksport i zapewne wyglądać będzie jeszcze lepiej, bo nasze główne rynki zbytu, czyli Niemcy i Wielka Brytania, rozkwitają. Kluczem do dalszego rozwoju dla polskiej gospodarki powinny okazać się również środki unijne, a także tańsza ropa.
Dobrych informacji dostarcza też rynek kapitałowy. Cena do wartości księgowej dla MSCI Poland to 1,3, a dla niektórych sektorów nawet poniżej 1,0. Wskaźnik PE (z angielskiego price to earnings) mówiący o relacji ceny akcji do zysków firmy, wynosi dla tego samego indeksu 14,5, co wyraźnie i bez żadnych wątpliwości oznacza, że rynek jest tani. Dla porównania – te same wskaźniki dla indeksu niemieckiego wynoszą 2,7 i 17,8 a amerykańskiego 2,0 i 20,3 (dane na koniec czerwca 2015 – MSCI Blue i Red Book).
Co zatem robić? Po pierwsze, odrzucić emocje. Polski rynek jest trudny, od początku tego roku towarzyszy nam duża, przyprawiająca o ból głowy, zmienność. Należy zadać sobie pytanie, czy w momencie gdy mieliśmy już do czynienia z przeceną rynku, warto z niego wychodzić. Najlepszych inwestorów świata cechuje duża cierpliwość i kiedy są przekonani, że posiadają akcje spółek dobrej jakości, trzymają je w swoim portfelu nawet wówczas, gdy przechodzą one przez wzburzony ocean. Na GPW notowanych jest naprawdę wiele spółek dobrej jakości. Większość z nich to jednak firmy mniejsze – z reguły lepiej zarządzane od gigantów, bardziej kreatywne, powoli zaczynające się rozpychać również na zagranicznych rynkach.
Michał Górczewski; Główny Analityk F-Trust
Andrzej Miszczuk; Główny Strateg F-Trust
Wszystkie procentowe wartości dotyczące indeksów na dzień 24.07.2015 r. Dane P/E i P/BV na koniec czerwca br. wg MSCI.
Zobacz także: