Podsumowanie roku 2015 – dyskusja Andrzeja Miszczuka z Michałem Górczewskim
Andrzej Miszczuk, Główny Strateg i Michał Górczewski, Główny Analityk F-Trust
Na początek dam Wam trudne, a może nawet niewykonalne zadanie – znajdźcie jakieś pozytywy w 2015 roku.
Andrzej Miszczuk: – Zadanie trudne, ale jednak wykonalne. Podwyżka stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Rynek czekał na to bardzo długo i w końcu został nagrodzony. Ta decyzja FED-u to sygnał, że wreszcie wchodzimy w fazę wzrostu gospodarczego, bo do tej pory balansowaliśmy na granicy. Wzrost był, ale słabiutki, a w Europie negatywny. Ale zastrzegam, to nie była klasyczna recesja. Teraz pełną piersią wchodzimy w erę wzrostu.
Pełną i, jak mawiał klasyk, kształtną?
Andrzej Miszczuk: – Wszystko na to wskazuje. Pytanie co dalej. Do pozytywów mijającego roku zaliczam też brak katastrofy na długu. Były zawirowania, ale katastrofa nie nastąpiła.
Michał Górczewski: – To nie był dobry rok. Ale mimo całego zamętu, który towarzyszył nam w 2015 roku sierpniowe załamanie w Chinach nie zakończyło się wielką katastrofą, załamaniem globalnego rynku kapitałowego. A wielu komentatorów przewidywało, że tak będzie. Teraz wiemy już to, co wielu podejrzewało – wzrost gospodarczy w Państwie Środka jest słabszy niż się spodziewano. To sygnał na rok 2016. Na szczęście kryzys wywołany załamaniem się chińskiego rynku okazał się krótkotrwały i choć rozlał się po wielu rynkach, to szybko został opanowany.
Wszyscy nieustannie patrzą na Chiny. Wydaje się, że cała globalna gospodarka zależy od tego, co się tam stanie. A wobec tego zapytam, czy przebudowa modelu gospodarczego ma szansę na sukces. Jakoś nie wierzę, że włodarze chińskiej partii komunistycznej potrafią tego dokonać.
Michał Górczewski: – To co dzieje się w Chinach jest nieuchronne. Nie można zbyt długo być tylko fabryką świata. Obserwuję Chiny i jestem daleko większym optymistą od Ciebie. W Chinach rosną pensje, rosną też społeczne oczekiwania dotyczące wzrostu poziomu życia. W Chinach światu wyrasta konsument, którego znamy już z Europy oraz Stanów Zjednoczonych. W tej sytuacji pójście w kierunku gospodarki opartej na konsumpcji jest naturalnym kierunkiem rozwoju. Owszem, to trudne, bo tamtejsze społeczeństwo jest mocno rozwarstwione, ale pamiętajmy też o liczbach. Chiny mają ponad miliard mieszkańców i nawet jeśli plan przebudowy modelu gospodarczego uda się tylko częściowo, to jednak pod względem liczby, w Chinach powstanie największa i najpotężniejsza klasa średnia na świecie. Ona będzie generowała konsumpcję, a gospodarka oparta na konsumpcji wewnętrznej jest najzdrowsza. Ten model jest o niebo sensowniejszy niż gospodarka oparta tylko na wytwarzaniu dóbr dla reszty świata.
Andrzej Miszczuk: – Pamiętam przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, gdy do Szwajcarii zjeżdżały chińskie delegacje różnego szczebla na specjalne konferencje, na których Chińczycy przedstawiali swoje plany dotyczące ekonomii, ale jeszcze więcej czasu poświęcali na poznawanie opinii o tych projektach. Oni mają wszystko przemyślane. Oczywiście nie da się przewidzieć każdego szczegółu w perspektywie kilkunastu lat, ale plan generalny jest starannie przemyślany i dość konsekwentnie realizowany. Przedstawiciele chińskich władz powtarzają, że nie stać ich na porażkę, bo ta porażka byłaby dotkliwa nie tylko dla ich obywateli, ale dla całego świata. Uczestniczyłem w wielu takich spotkaniach i zawsze wychodziłem z nich pod wrażeniem wielkiej determinacji Chińczyków.
Rynek chiński ma dzisiaj ogromny wpływ zarówno na Europę, jak i na Stany Zjednoczone. Ale mimo wszystko sądzę, że przynajmniej przez jakiś czas oba te kontynenty mogą sobie bez Chin radzić. Stany Zjednoczone mają rezerwę w postaci Ameryki Łacińskiej, Europa w postaci krajów wschodniej części tego kontynentu.
Pomówmy o 2016 roku. Z czego miałby, Waszym zdaniem, brać się w przyszłym roku wzrost gospodarczy na świecie?
Andrzej Miszczuk: – Dobre pytanie. Moim zdaniem z technologii oraz zbrojeń. A także ze wzrostu konsumpcji w Azji. W 2016 roku nie będzie natomiast spektakularnych nakładów inwestycyjnych, bo na ten cel będzie brakowało publicznych pieniędzy. Ale impuls może przyjść także ze wzrostu nakładów na energię odnawialną oraz transportu.
Co masz na myśli mówiąc o nowych technologiach?
Andrzej Miszczuk: – Przede wszystkim telekomunikację. W Polsce w tej chwili dużo się mówi o LTE, ale w telekomunikacji szybko nadchodzi piąta generacja. I to jest ogromna siła do wzrostu.
W Stanach Zjednoczonych będzie też rosło budownictwo, zarówno mieszkaniowe, jak i komercyjne. Podobnie, choć na mniejszą skalę, będzie w Japonii, natomiast w gospodarce europejskiej ta branża nie będzie w przyszłym roku odgrywała znaczącej roli.
Michał Górczewski: – Myślę podobnie. Dodałbym do tego jeszcze e-commerce. Serwisy, które do tej pory wydawały się tylko zabawkami, choćby Facebook, udowodniły, że mogą być generatorami wielkich dochodów, prawdziwymi maszynkami do produkcji pieniędzy.
W USA rynek nieruchomości będzie rósł dość dynamicznie, pomoże mu też ustawa podpisana właśnie przez prezydenta Obamę, a ułatwiająca zakup nieruchomości w tym kraju przez cudzoziemców. Z kolei ustalenia ostatniego paryskiego szczytu w sprawie klimatu spowodują pojawienie się nowych technologii w tej branży. Zbrojenia – pełna zgoda. Nadal mamy na świecie wielkie napięcia, a to zawsze powoduje wzrost nakładów na technologie zbrojeniowe i produkcję broni.
A może 2016 rok będzie rokiem Afryki? To kontynent bardzo bogaty w surowce, ostatnio spokojniejszy, z ogromną masą ludności.
Michał Górczewski: – Afryka już od jakiegoś czasu przestała być pariasem dla globalnej gospodarki, czego przykładem jest aktywność chińskich przedsiębiorstw w tym rejonie świata. Ale droga, którą ten kontynent podąża jest, i moim zdaniem pozostanie, bardzo wyboista. To trudny rynek, mało płynny, inwestorzy mają wielkie trudności ze znalezieniem zdrowych spółek, w które warto byłoby wkładać pieniądze. O Afryce jako kontynencie nieskończonych możliwości mówi się od kilku dziesięcioleci, ale pewnie będzie się tak mówiło również za lat dziesięć. Afryka jest trochę podobna do Ameryki Południowej, ona też miała być wielką szansą dla globalnej gospodarki, ale okazało się, że ogromna korupcja, jakość klasy politycznej, nastawienie ekonomii wyłącznie na surowce, jest barierą nie do pokonania.
Andrzej Miszczuk: – Podzielam tę opinię. Świat lubi karmić się złudzeniami. Afryka to zmarnowana szansa.
Zmarnowaną szansą mijającego roku była jednak nie Afryka, a Polska.
Andrzej Miszczuk: – Muszę przyznać, że przez wiele miesięcy uważałem, że to będzie dobry rynek, że w końcu da inwestorom zarobić, że po wyborach indeksy warszawskiego parkietu pójdą w górę. Dzisiaj, patrząc na mętlik, który w Polsce mamy, nie jestem już takim optymistą. Jeszcze w listopadzie miałem nadzieję, ale ona wygasa i dzisiaj mam więcej obaw niż nadziei.
Wydaje mi się natomiast, że złotówka nie powinna się osłabiać. Paweł Szałamacha, minister finansów, daje nadzieję, że budżet będzie trzymany w ryzach. Powinna też rosnąć realna gospodarka, w tym również inwestycje zagraniczne. Ale giełda będzie zakładnikiem polityki i nie będzie odzwierciedleniem tego, co się dzieje w gospodarce.
Z tym mamy do czynienia już od dłuższego czasu.
Michał Górczewski: – Polityka generuje postrzeganie Polski przez globalny rynek kapitałowy. Inwestorzy będą się bali ryzyka politycznego. Ostatni tydzień był co prawda bardzo dobry dla WIG20, aczkolwiek ciężko mi wierzyć, że globalni gracze już teraz doszli do wniosku, iż największe spółki notowane na warszawskim parkiecie są już tak tanie, że nie można obok nich przechodzić obojętnie i warto kupować? Mimo ryzyka politycznego. Niestety, ostatnie zmiany personalne w największych spółkach, na przykład w Orlenie lub PZU, zastępowanie fachowców ludźmi o znikomym doświadczeniu, to dla inwestorów bardzo zły sygnał.
Myślę jednak, że po uspokojeniu nastrojów, polska giełda powinna się w przyszłym roku poruszać w pewnej korelacji z rynkami zachodnimi. Natomiast realna gospodarka cały czas pozostaje w dobrej kondycji, tania złotówka będzie wspierała eksporterów. Potencjał naszej gospodarki pozostaje cały czas bardzo duży.
Jakie klasy aktywów powinny być, Waszym zdaniem, szczególnie interesujące w 2016 roku?
Michał Górczewski: – Cały czas akcje, bo dług oferuje słabe rentowności. To jeszcze, moim zdaniem, nie będzie dobry czas dla surowców. Jeśli chodzi o kierunki, to wydaje mi się, że bardzo interesująca będzie Azja. Jeśli chodzi o rynki rozwinięte, to lepsza będzie Europa niż Stany Zjednoczone, bo na Starym Kontynencie cały czas będzie kontynuowana polityka luzowania ilościowego, pod tym względem Strefa Euro ma jeszcze wiele do nadrobienia wobec USA. Ale nie lekceważyłbym rynku amerykańskiego. Tyle, że nie chodzi o szeroki rynek, a dokładną selekcję i koncentrację na nowej energii, technologiach, może również na finansach, czyli bankach oraz firmach ubezpieczeniowych.
Andrzej Miszczuk: – Skupiłbym się w 2016 roku na trochę już zapomnianej, a kiedyś bardzo popularnej kategorii TMT, czyli technologii, mediach oraz telekomunikacji, z naciskiem na tę ostatnią. Jeśli chodzi o kierunki geograficzne, to Azja, zwłaszcza Chiny, Korea, Tajwan oraz Wietnam. W Europie interesujące wydają mi się przede wszystkim Niemcy, Włochy i Szwajcaria. Oczywiście akcje, ale warto też pamiętać o długu skarbowym i tutaj szczególnie dużo uwagi poświęciłbym długowi skarbowemu Polski oraz USA.
Andrzej Miszczuk oraz Michał Górczewski tworzą Zespół Analityczny F-Trust, od niedawna zarządzają także Funduszem Caspar Globalny.